Jak to się zaczęło
Na początek chciałem powitać wszystkich czytających niniejszy dziennik.
Ponieważ cała przygoda z budową rozpoczęła się już jakiś czas temu na początek chciałbym przybliżyć jak to się wszystko zaczęło:
Pod koniec 2008 roku tak nam się życie potoczyło, że staneliśmy przed decyzją: mieszkanie w bloku czy domek pod miastem/
Nie wdając się w szczegóły wybraliśmy drugą opcję.
Wiele rozmów, planów, rozważań itp. doprowadziło nas do decyzji wybudowania domku w którym w przyszłości zamieszkam ja z żoną i dzieciakami (jeszcze na etapie planów ) oraz moi rodzice.
Pierwszym elementem była działka. Padło na działkę ok. 20 km od miejsca naszego obecnego mieszkania i naszej pracy. Działeczka jest śliczna i położone w pięknej, cichej i spokojnej okolicy (postaram się wrzucić później jakieś zdjęcia).
Następnie rozpoczęły się poszukiwania projektu. Naszym głównym kryterium był zupełny podział funkcjonalny mieszkań naszego i rodziców ale nie budowanie bliźniaka. Po bardzo wielu rozważaniach, setkach przejrzanych stron w katalogach, rozmowach, kłótniach i ustaleniach padło na W-54.12 z Senioratką. W projekcie urzekła nas z jednej strony pewna prostota (nie lubimy udziwnień), a z drugiej zupełnie nieskrępowane oddzielenie dwóch mieszkań. Projekt został zakupiony pod koniec 2009 roku.
No i się zaczęło
Nawet nie przypuszczałem, że załatwienie formalności może być tak długie, uciążliwe i pełne nerwów. Miałem ochotę to rzucić conajmniej kilka razy. Na szczęście w tych momentach zawsze mogłem liczyć na wsparcie mojej kochanej żony. Dodatkowo bardzo pomógł nam tata gdyż bez niego chyba musiałbym rzucić pracę aby móc załatwić te wszystkie formalności w takim czasie (a i tak nie był on wcale krótki). No ale nie przedłużając udało się. W maju 2010 decyzja o pozwoleniu na budowę stała się prawomocna i mogliśmy wreszcie ruszać z budową.
W tzw. międzyczasie została wybrana ekipa budowlana, zaczęliśmy organizować materiały, załatwialiśmy gaz (pozostale media były na działce - co nie oznacza że nie było z nimi kłopotów, ale o tym może innym razem) i staraliśmy się wprowadzić jeszcze jakieś poprawki do projektu.
W dniu dzisiejszym ekipa po raz pierwszy pojawiła się na placu boju (czy budowy jak kto woli) więc jest to dzień jakby szczególny
Ponieważ wstęp stał się dość przydługi a nie chciałbym zanudzić czytelników na samym początku resztę ważnych do opisania kwestii postaram się ewentualnie wpleść w dalsze wpisy. Daruję sobie również zdjęcia w pierwszym wpisie (jest już późno ), ale obiecuję, że nadrobię to innym razem.
Pozdrawiam i mam nadzieję że czasem zajrzycie do nas ponownie.